Najlepsza książka o wikingach, czyli "Klan" Adrienne Young {przedpremierowo}

[🦀]

Chciałabym zacząć od tego że ta książka jest w pewnym sensie książką "pierwszych razów". A to dlaczego? Bo dzięki niej kilka rzeczy pojawiło się pierwszy raz na mojej półce. Po pierwsze jest to mój pierwszy (edit: skłamałam drugi) w życiu egzemplarz recenzencki (za dużo słowa 'pierwszy' obok siebie :)). Traktuje to w sumie jako taki mój mały sukces. Po drugie jest to w sumie pierwsza książka o wikingach jaką w życiu czytałam. Kiedyś próbowałam czytać "Drużynę" (od autora "Zawiadowców") ale jakoś mi nie podeszła i nigdy nie udało mi się skończyć pierwszego tomu. A po trzecie jest to też pierwsza książka Adrienne Young jaką udało mi się przeczytać. Poszperałam trochę o autorce i z tego co zobaczyłam to pisze głównie książki w tematyce nordyckiej, wikingów itp. W sumie podeszłam do tej książki bez żadnych uczuć. Nie wymagałam od niej niczego. Ale muszę powiedzieć, że pochłonęłam ją w dwa dni i zakończenie wywarło na mnie w pewnym stopniu wrażenie.


Zacznę trochę inaczej tę recenzję, bo nie od tego, o czym jest książka ale o pewnej wadzie "Klanu"- fabule (a te dwie rzeczy się ze sobą bardzo łączą w tym przypadku). Dlaczego wskazuje na fabułę jako na minus, skoro o czym jest książka jest tak naprawdę najważniejszą rzeczą całej powieści? A to dlatego że ta historia był mało wyszukana. Ciężko powiedzieć , że nie była oryginalna bo każda książka jest inna i wyjątkowa ale była raczej przewidywalna i bardzo schematyczna. Bardzo często możemy spotkać taki schemat fabuły: są dwa wrogie w plemiona (w przypadku "Klanu" są to Askowie i Rikowie), które się szczerze nienawidzą i zrobią wszystko, żeby zaleźć sobie za skórę a najlepiej wybić. Podczas walk okazuje się, że ktoś w jakiś okolicznościach przedostaje się do wrogiego plemienia dokładnie tak, jak Eelyn, która widząc  swojego teoretycznie dawno martwego brata podąża za nim i w ten sposób zostaje pojmana przez Rikich. Tam bohaterowie nawiązują jakieś relacje głębsze i płytsze (już teraz powie, że w "Klanie" te relacje są OGROMNYM plusem i zaletą). No i jak wiadomo happy end na samym końcu, gdzie dzięki głównej bohaterce klany zaczynają żyć ze sobą w zgodzie. Tak mniej więcej zarysowana była fabuła "Klanu" czyli w sumie nic specjalnego. Przewidywalna i bez zaskoczenia.

Mimo tego muszę powiedzieć, że czytałam "Klan" z zapartym tchem i praktycznie "na raz". Nie mogłam się oderwać od niektórych momentów. No bo wiadomo, że czasem w prostym czasem tkwi siła :) Bardzo ale to BARDZO podobali mi się bohaterowie i relacje jakie między nimi powstały. Każda postać była unikatowa i miała jakiś swój cel w tej książce. Żadna postać nie pojawiła się tam i nie miałaby znaczenia dla fabuły. Ale dlaczego te relacje mi się tak podobały w "Klanie"? Dlatego bo nie były one nigdy takie 'hop siup do przodu'. Pewnie wiecie, że żeby zbudować relacje trzeba czasu. Bo najpierw musimy poznać daną osobę, potem zaufać jej i dopiero wtedy żywimy do niej jakimikolwiek uczuciami. Często też w książkach możemy spotkać coś takiego: bohaterowie widzą się po raz pierwszy i od razu zapałają do siebie wielką miłością, która przetrwa lata albo wiedzą od razu, że będą przyjaciółmi na całe życie. To jest takie trochę nienaturalne, Wiadomo, że takie sytuacje też się zdarzają ale są bardzo rzadkie. u Adrienne Young bohaterowie poznają się i z biegiem czasu budują między sobą relacje i zaufanie. Na przykład Eelyn- one nie wybacza swojemu bratu od razu tylko daje sobie czas na przetrawianie wszystkiego co się stało.

Ten kto mnie zna wie, że jestem shipperką i swatką (w sumie to jedno i to samo ale csii). I w "Klanie" nie zabrakło mi cudownej parki. No bo po prostu relacja Fiske i Eelyn jest taka cudowna. Oni są tacy uroczy. Nawet pozaznaczałam sobie niektóre fragmenty z nimi, a musicie wiedzieć, że jeśli ja zaznaczam jakieś fragmenty to znaczy że one (1) bardzo do mnie trafiają w przekazie (2) są tak mega urocze, że wracam do nich tylko, żeby się pozachwycać. Nawet wymyśliłam im ship name czyli Flyn :))))

Podsumowując. "Klan" mimo swojej prostej fabuły jest bardzo dobrą książką, którą każdy z Was powinien przeczytać nawet jeśli nie interesuje się wikingami. Ale jeśli tak to tam też możemy znaleźć kilka bardzo fajnych informacji o ich zwyczajach i kulturze. Więc jeśli szukacie szybkiej akcji i przyjemnej lektury z nutką edukacji to wpadajcie do księgarni 17.04.2019 kupować "Klan". A ja bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu za propozycje zrecenzowania "Klanu" przed jego premierą.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Rozważna i romantyczna" Jane Austin, czyli jak okazało się, że jestem nieczuła na klasyki